Friday, November 24, 2006

Słodkie nieróbstwo.

Słodkie nieróbstwo. Dzień upływa między książką, telewizorem, komputerem, jednym a drugim posiłkiem. Jestem na bieżąco ze wszystkimi wydarzeniami nagłaśnianymi w mediach. (Nie pamiętam kiedy ostatnio mi się to zdarzyło, ale żyjąc na wsi człowiek z konieczności staje się domatorem i raczej nie ma wyjścia) . Ile za ten czas mogłam już narysować ? Albo napisać? No, ale namalowałam największą chałturę w swoim życiu (największą pod względem rozmiarów, nie kiczowatości mam nadzieję). Ksiądz proboszcz zalecił kilka poprawek, no cóż proboszcza trzeba słuchać. Nie wymagajmy zbyt dużego wyrobienia od księdza proboszcza, zwłaszcza, jeśli w innych, bardziej zasadniczych kwestiach nic absolutnie nie możemy mu zarzucić. Już prawie jeden fach mam, ale malarzem chałtur to ja może jednak niekoniecznie chcę zostać. Lubię duże formaty, ale bez przesady !
W pewnych szczególnych okolicznościach można by nawet malowanie chałtur podciągnąć pod działanie na rzecz społeczności. Jako próba zminimalizowania nieprzyjemnego wrażenia, jakiego doznają ludzie bardziej wyrobieni widząc w kościołach dekoracje z okazji np. pierwszej komunii. No bo co tu zrobić z dziewczynką w białej sukience ze złożonymi rączkami patrzącą z czegoś w rodzaju sztandaru wznoszącego się niemal na całą wysokość potężnej nawy neogotyckiej świątyni (pewnie jednej z większych w naszym kulturalnym mieście). Jednak chyba póki co nie pociąga mnie rola dekoratora. Dla mnie kościół mógłby być pusty. Oddziaływać samą architekturą wnętrza. A obrazy i rzeźby im bardziej kiczowate tym gorzej dla nich. Jeden krucyfiks wystarczy.
Szopka Bożonarodzeniowa to jednak chyba trochę co innego. Kilkusetletnia tradycja. Wymyślona dla prostaczków, ale sympatyczna.


A już niedługo żegnaj słodkie nieróbstwo. Nulla dies sine linea ! (chętnie bym to przemianowała na "nulla dies sine brovara" ale może niektórzy mieliby mi to za złe).

0 Comments:

Post a Comment

<< Home