Thursday, November 30, 2006

Pierwsze kroki.

-Zapytajcie się rodziców, czy jak mają na 8.00 do pracy , to nie przychodzą o 7.45 ? -mawiała pewna bardzo sroga, starsza i szacowna nauczycielka, kiedy ktoś spóźniał się na lekcję. No cóż, ja będę mogła opowiadać swoim dzieciom, że w pierwszy dzień do swojej pierwszej pracy przyszłam 10 min po czasie. A na powody mojego spóźnienia zwykła ludzka przyzwoitość nakazuje spuścić zasłonę milczenia. Ale całe szczęście to nie jest biuro i nic nie chodzi tam jak w zegarku.

"Zbyszek pracuje w fabryce (...)Pozwólcie mi mówić o Zbyszku. Możecie przecież nim być. Pozwólcie mi mówić o Zbyszku. To nie jest fikcja" śpiewa mój ulubiony tekściarz spośród publicystów. No to ja też pracuje w fabryce, fabryce obrazów.

Chociaż właściwie jeszcze nie pracuję. Okaże się dopiero jutro. Niedobrze jest się chwalić za wcześnie. Cały ranek dzisiaj układałam w wyobraźni notkę p. t. "Wielka klapa. Nagły koniec świetnie zapowiadającej się kariery". Czy to skrzywienie,że zanim coś się ostatecznie roztrzygnie, ja już myślę, jak opiszę to na blogu ?

Wednesday, November 29, 2006

Koniec laby !

Koniec laby.Zaczyna się prawdziwe życie. Cv i list motywacyjny. -Że co ??? . Tak jak słyszałeś to nie zadanie domowe z języka obcego.
Rano o 9.00 telefon. Czy to test na wczesne wstawanie ? Dobrze że usłyszałam. To będzie Pani dyspozycyjna od 8.00 do 16.00 ? Na pewno ??? -Taaak. Wybąkałam zaspana. Darek pewnie już Pani wszystko opowiedział. -Skąd Pani wie, że znam Darka ? -To Pani jakiś daleki kuzyn ? -No w sumie. Nie utrzymywaliśmy zbyt zażyłych kontaktów ostatnio, ale czemu nie, zawsze to lepiej już kogoś znać na wstępie. I że ja mam zarabiać tyle pieniędzy ? I pracować codziennie od 8.00 do 16.00 ? Ale wałek. Na pewno mnie z kimś pomyliliście.
Nie ma co, teraz jak mnie wciągnie kapitalizm....Strach pomyśleć. Jak służbista zwycięży lenia to będę się śmiać. Ciekawe co będzie z normalnym życiem. Na ile Cię stać po pracy ?

Friday, November 24, 2006

Słodkie nieróbstwo.

Słodkie nieróbstwo. Dzień upływa między książką, telewizorem, komputerem, jednym a drugim posiłkiem. Jestem na bieżąco ze wszystkimi wydarzeniami nagłaśnianymi w mediach. (Nie pamiętam kiedy ostatnio mi się to zdarzyło, ale żyjąc na wsi człowiek z konieczności staje się domatorem i raczej nie ma wyjścia) . Ile za ten czas mogłam już narysować ? Albo napisać? No, ale namalowałam największą chałturę w swoim życiu (największą pod względem rozmiarów, nie kiczowatości mam nadzieję). Ksiądz proboszcz zalecił kilka poprawek, no cóż proboszcza trzeba słuchać. Nie wymagajmy zbyt dużego wyrobienia od księdza proboszcza, zwłaszcza, jeśli w innych, bardziej zasadniczych kwestiach nic absolutnie nie możemy mu zarzucić. Już prawie jeden fach mam, ale malarzem chałtur to ja może jednak niekoniecznie chcę zostać. Lubię duże formaty, ale bez przesady !
W pewnych szczególnych okolicznościach można by nawet malowanie chałtur podciągnąć pod działanie na rzecz społeczności. Jako próba zminimalizowania nieprzyjemnego wrażenia, jakiego doznają ludzie bardziej wyrobieni widząc w kościołach dekoracje z okazji np. pierwszej komunii. No bo co tu zrobić z dziewczynką w białej sukience ze złożonymi rączkami patrzącą z czegoś w rodzaju sztandaru wznoszącego się niemal na całą wysokość potężnej nawy neogotyckiej świątyni (pewnie jednej z większych w naszym kulturalnym mieście). Jednak chyba póki co nie pociąga mnie rola dekoratora. Dla mnie kościół mógłby być pusty. Oddziaływać samą architekturą wnętrza. A obrazy i rzeźby im bardziej kiczowate tym gorzej dla nich. Jeden krucyfiks wystarczy.
Szopka Bożonarodzeniowa to jednak chyba trochę co innego. Kilkusetletnia tradycja. Wymyślona dla prostaczków, ale sympatyczna.


A już niedługo żegnaj słodkie nieróbstwo. Nulla dies sine linea ! (chętnie bym to przemianowała na "nulla dies sine brovara" ale może niektórzy mieliby mi to za złe).

Friday, November 17, 2006

Chowanie głowy w piasek na Drodze do Mekki.

-Czy istnieje rzecz, którą musisz koniecznie zrobić w życiu ? Nie możesz sobie wyobrazić, że będzie inaczej-spytała mnie nieoczekiwanie koleżanka siedząc naprzeciw mnie, na kanapie w "Drodze do Mekki" i popijając wodę z cytryną.
-Chyba nie. Tzn. Mam cele doraźne, ale staram się, żeby nie było takich rzeczy, które koniecznie. "Miej mało pragnień to Cię uszczęśliwi..".
Czy da się być szczęśliwym bez bliskiej osoby przy boku ? Może się da cieszyć z tego co się ma? Może niekoniecznie się wyalienować od społeczeństwa, ale trochę jednak być na bakier z powszechnym wyobrażeniem o szczęściu i spełnieniu. Żyć sobie powoli, nie troszcząc się o zbyt wiele. Marzenia nie są po to żeby je spełniać, ale mieć. Przenosić się od czasu do czasu gdzie indziej.

Ale tak naprawdę relacjonuję tylko to, co myślałam wtedy. Teraz już nie wiem. Daję odpowiedzi czas na to, aby się pojawiła i, znając siebie, nie raz zmienię jeszcze zdanie.
Mieszkać dalej tam gdzie mieszkam, spotykać się z tymi samymi ludźmi. Pracować gdzie bądź, ale bez zbytniego zarzynania się i bez większej kasy. Zminimalizować potrzeby i wymagania od siebie samej też (?)
Może tym celem jest po prostu względna harmonia, o ile to możliwe. Pewnie dla niektórych typów osobowości nie. Pewnie się do nich zaliczam.

Mówią mi, że nie należy zaczynać od poprzeczki ustawionej zbyt nisko. A dla mnie to może jedyny sposób na święty spokój. Jak na razie. Jeśli to jest chowanie głowy w piasek przed życiem, to na razie chowam.

Sunday, November 05, 2006

kurwicy można dostać !

Podła ambicja która każe się człowiekowi frustrować i nie pozwala spokojnie oddawać się lenistwu. No i co za pożytek z niej ! Koniec ze studiami, wreszcie mam czas dla siebie, żeby się rozwijać tak, jak mi to odpowiada w sobie właściwym tempie i w dziedzinach, które mnie naprawdę interesują. I co ? Siedzę i czytam powieść, pewnie wartościową. Patrzę, jakich tu moi koledzy i koleżanki się na studiach ciekawych rzeczy uczą, i zaczynam im zazdrościć. Przecież ja też wcale nie próżnuję. Tylko robię co innego, a tego co oni nie będę wiedzieć. Nie można wiedzieć wszystkiego. Nie można zrobić sobie z wiedzy fetyszu. Trzeba się raz na zawsze pogodzić z własnym dyletanctwem. I dać temu spokój. Wyciszyć !!!!! (te wykrzykniki znamionują podniesiony głos i są jak najbardziej w kontekście)

Dostałam piątkę za pracę. i po cholerę ? Teraz zaczynam myśleć co ja z tą pracą dalej mogę zrobić. Może zamieścić w sieci. Niech ktoś ją przeczyta. Albo chociaż podzielić się swoją wiedzą na ten temat...Jakbym dostała tróję, to na pewno nie miałabym takich wątpliwości. A że rzeczony artysta posiada jak dotąd tylko wycinkowe omówienia swej twórczości...nie licząc mojego. Cóż, ale chyba musiałabym znów coś napisać, a że nie jestem człowiekiem pióra i pisanie mnie męczy jak niewiele innych rzeczy (blog się tu nie liczy, to co innego, zresztą widać jak rzadko pojawia się na nim coś nowego) Więc chyba znów skończy się na deklaracjach...Są tacy co dużo gadają a mało robią...

Chyba najbardziej frustruje mnie tempo...a raczej jego brak, zanim się przebije przez jakikolwiek tekst upływa tyle czasu, że czuję, że mogłabym w tym czasie zrobić sto mądrzejszych rzeczy. I znowu się ograniczam, bo nie wiem nic o tym, czy o tamtym. Więc lepiej już raz na zawsze spojrzeć prawdzie w oczy i przestać uganiać się za jakąkolwiek znajomością obojętnie jakiej dziedziny, czy będzie to architektura modernizmu ( bo jak tu pisać o postmoderniźmie jak się zna tylko 1 typ modernizmu i to pobieżnie?) czy estetyka faszyzmu w filmach Leni Riefenstahl, którego o zgrozo, żadnego nie widziałam, tak jak większości klasyki filmowej.

Śmiem przypuszczać, że bardzo niewiele osób ma frustracje zbliżone do moich. Że większość ludzi nie ma wrażenia słuchając innych, że prowadzą oni ciekawsze życie, znają się lepiej na czymś, że mają bogatsze zainteresowania. Że tylko ja zostałam w tyle !!! I absolutnie nie pomaga wmawianie sobie, że nic mnie to wszystko nie obchodzi. Bo mnie obchodzi i to jeszcze jak.... Chyba są ludzie którym zawsze czas musi przelatywać przez palce i mają poczucie stania w miejscu....nawet jeśli czasem coś zrobią, to tylko przez przypadek.
Czy człowiek kiedykolwiek będzie potrafił być zadowolony z tego co ma??? Na tym świecie chyba nie.


Kolejny kieliszek wina i wracamy do powieści.